UNESCO a kolacji brak

I oto nastał czas na kolejne newsy zza południowej granicy. Tak ja wiem, że to długo trwa i mnie też to troszkę irytuje, ale przerobić tyle zdjęć, wybrać, napisać, ba najpierw wymyślić co, troszkę czasu zajmuje. Ale z drugiej strony patrząc oczekiwanie tez jest niezłe :) 
W poście MikuLOVe winnice pisałam Wam o naszym dotarciu na południe Moraw, podziwianiu MikuLOVa i upajaniu się morawskim winem w małych winotekach, piwniczkach i kafejkach. dzień następny powitał nas znowu słońcem i błękitnym niebem co radowało dusze i serce mając na uwadze to, że w kraju leje i jest kulturalnie mówiąc paskudnie. Nie żebyśmy się z tego cieszyli, bo rodzin nic z weekendu krajowego nie mają, ale patrząc na naszą sytuację motocyklową sami wiecie, że lepiej śmigać przy pogodzie a przynajmniej przy braku opadu wszelakiego. Plany 250km dziennie wpasowały się w drogi morawiskie z Mikulova do Lednic. Wprawne oko geografa zaraz mi tu wyjaśni, że z Mikulova do Lednic to góra 15km, no ale nie jak się leci przez Brno i Kromieryż.

1 maja w Czechach jest dniem wolnym od pracy i można powiedzieć, że obchodzą tutaj Święto Pracy. Święto bo na ulicach brak żywego ducha. Zastanawiałam się jak to będzie w Brnie, czy dane nam będzie wypić kawę. Miasteczka i wsie puste. Brno powitało nas manifą w parku, chyba pierwszomajową, ale bardzo pokojową. Tak nam się wydawało. Wieczorem z netu dowiedzieliśmy się, że to takie neonazistowskie było.  Na szczęście obyło się bez rozruchów, a kawę sączyliśmy na rynku. Brno jest piękne i nie dziwi, że trafiło na listę UNESCO.
 
Czechy mają na liście UNESCO aż 12(!) miejsc, ponad dwukrotnie więcej niż średnia światowa!
 
Żeby zobaczyć całe Brno i dokładnie zwiedzić trzeba trochę więcej niż jeden dzień. Uliczki, kamieniczki, ryneczki, zameczki, kościoły. Ehhh wszystko urocze i warte zobaczenia. My niestety z braku czasu na dokładne studiowanie zobaczyliśmy tylko część tego co warto, poczuliśmy atmosferę. Przed nami przecież dalsza podróż do Kromieryża, a potem na Lednice /oba miejsca wpisane na listę UNESCO/.
 
 
 
 
 
Kromieryż miasteczko festiwali,  kongresów, wystaw i konferencji, a nad wszystkim góruje Zamek Arcybiskupi z pięknym parkiem i mini zoo. Naprawdę park robi wrażenie! Kwiaty, kwiaty, kwiaty i równo przystrzyżona trawka między wijącymi się żywopłotami. A na rynku coś się działo przy pierwszomajowym święcie. Jakieś karuzele, festyn, występy, biegające dzieci. I ciepło.
 
 
 
Obiadek i strzała do Lednic na nocleg, spacer po parku i kolację. Znowu kołysanie drogami morawskimi wśród żółtych rzepakowych pół, zielonych zbóż, szarych jeszcze winnic i czarnych pół. Pusto i cicho. W wioskach nic się nie dzieje. Żadnych grillów, pikników, spotkań. Karczmy wymarłe z jakimiś tylko niedobitkami przy kuflach. W sumie dobrze się tak jedzie jak nie ma tłumu, ale w pewnym momencie przeszło mi przez głowę złowrogie "a jak coś by się stało to kto nam pomoże jak tu zero istot ludzkich...?". Przyznam, że takie lekkie ciarki przez kręgosłup przeleciały. Takich myśli jednak trzeba się szybko pozbywać, bo jeszcze się coś głupiego się na siebie ściągnie. Więc jak szybko przyszła myśl niepokojąca tak szybko sobie poszła rozniesiona wiatrem po polu.

Lednice. A ściślej mówiąc Zespół Pałacowo-Parkowy Lednice-Valtice wpisane w 1996 na listę UNESCO. Lednice od Valtic leżą w niewielkiej od siebie odległości, ale uznawane są jako jedno. Kiedyś na tym terenie stał zamek graniczny, ale z czasem przerodził się w romantyczne miejsce. Park ma ponad 300km2 i jest nazywany Ogrodem Europy! Jest naprawdę fascynujący. Drzewa, kwiaty, alejki, rabaty, oranżeria, kanały, jeziorka, architektura to wszystko tworzy spójną całość, która pozwala się oderwać od codzienności, wyciszyć. Nie dziwię się, że miejsce to jest jednym z piękniejszych miejsc w Czechach.

Niedaleko Lednic leżą Valtice, w których koniecznie należy odwiedzić wznoszący się nad miastem pałac, który wchodzi w skald kompleksu  Zespołu Pałacowo-Parkowego Lednice-Valtice. Niestety Valticki pałac jest w okresie remontu, widać zniszczenia, ale widać też chęć renowacji. Styl zupełnie inny niż Lednice, ale wart zobaczenia jego monumentalności. 
 
Lednice
 
 
 
 
 
Valtice
A co z tym tytułowym brakiem kolacji? Najpierw miało być romantyczne błąkanie się po parku lednickim, a potem romantyczna kolacja z widokiem na pięknie oświetlony zamek tonący w zieleni. W dzień piękny, wolny od pracy w Polsce knajpki są otwarte co najmniej do 22.00. A w Czechach... A w Czechach nie. O 19.00 wszystko zamknięte, znaczy kuchnie zamknięte i można co najwyżej się upić morawskim winem z rozpaczy i tęsknoty za kawałkiem mięsiwa, albo czegokolwiek co zalegnie na żołądku.

Tour de Lednice pokazały nam, że chyba  padniemy z głodu. "Dlaczego człowiecze niedoskonały nie zjadłeś czegoś do 19.00, a ubzdurało Ci się po 19.00?" takie myśli zaplątywały mi głowę. Orkiestra szalejąca po moich kiszkach była coraz bardziej nie do zniesienia, bo fałszowała i była coraz głośniejsza, a przy jej niespójności dźwięków stawało się nie do zniesienia. Oblecieliśmy wszystko dookoła i klapa. Kompletnie zrezygnowani poszliśmy kupić wino i.... oczom ich ukazał się otwarty lokal, który zachęcał zapachami jeszcze otwartej kuchni! Już mi było wszystko jedno byle coś zjeść. Warto było... Pyszne jedzenie w klimatycznej restauracji w towarzystwie równiutko ułożonych butelek wina.
 
Teraz można iść spać :) 
 
Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz