OldTimerBazaR - fotorelacja

Nadszedł 12 marca 2017. Wyczekiwany jak weekend po tygodniowej orce. Już nie dni a minuty odliczane do upragnionego oddania się w wir zakupów, podglądania co modne, a co wygodne, tworzenia własnej indywidualności, odświeżenia garderoby, polansowania się w nowych butach. A że Sosnowiec tuż za miedzą, wolna niedziela, a najważniejsze, że to pierwszy wiosenny motobazar przed rozpoczęciem sezonu.

Jak co kwartał OldtimerbazaR rozgościł się w ExpoSilesia na granicy Dąbrowy Górniczej i Sosnowca. Już od 6.00 nie spałam takie emocje, taka gorąca krew w żyłach i ciąg po wymarzone buty, które zamówiłam jesienią. Dostałam cynk, że są do odbioru :) No i jak się nie denerwować?  Szybka kawa, kromeczka i jedziemy! Dojeżdżając już natknęliśmy się na mini koreczek, ale udało nam się sprawnie wjechać i dostać miejsce parkingowe /byliśmy przed 9.00/, ci co przysnęli na poranek już musieli odstać swoje na wjeździe. Kolejka po bilety... Ja chcę tam już wejść! Nie chcę stać! No dobra kolejka szybciutko przeszła. Naprawdę jestem pełna podziwu dla organizacji bazaru. Kasa, bilecik, stempelek, wejście na halę. I tutaj oczom ich ukazał się... bazar. Pomiędzy tłumem dało się dostrzec stoiska. Wszystko błyszczało, mieniło się kolorami, pachniało skórą, brzęczało, dyndało, błyskało, falowało... Frędzle, ćwieki, skóra, guma, blachy, sygnety, łańcuchy i wszelkiego typu duperelki krzyczały z każdego stoiska "weź mnie, weź mnie".
Super było się znów spotkać z Tarborem /wiecie, że Was uwielbiam :) Ania buty są boskie, a o rękawiczkach śnię po nocy/. Choppers Division uraczył nas koszulkami /dziękujemy za kupon rabatowy za konkurs Walentynkowy :)/. Motozloty świetnie Was było znów wiedzieć, szkoda, że bez Izy, ale dzięki za blaszki.
Z Oldtimerowych źródeł wiem, że wystawców było 310, a uczestników blisko 10.000 (w 2016 5530 odwiedzających). Wszystkich łączyło jedno... pasja do dwóch kółek. 
Ale co tu dużo gadać - zapraszamy na fotorelację:
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Obładowani torbami, pudłami, reklamówkami do domu wróciliśmy po 4 godzinach błąkania się miedzy stoiskami, zjedzeniu fastfoodów, których smak tkwi w atmosferze miejsca i wypiciu zimnego piwa.
Trzeba przyznać, że, przynajmniej dla nas, organizacja, pomysł, lokalizacja i częstotliwość Bazaru jest idealna. Wszystko ma tam swoje miejsca i czas, nikt nikogo nie wygania, nie ma pośpiechu, nie ma zawiści, nie ma spięć, jest pasja. Dla każdego coś dobrego. A najpiękniejsze jest to, że zawsze się wychodzi z uśmiechem na twarzy, a to dlatego, że są buty, kask, że jest koszulka, jakiś breloczek, nowa opona, błotnik czy śrubka.
Kto jeszcze nie był - POLECAM. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz