W Bieszczady!

Bieszczady w naszym życiu pojawiły się już jakiś kawałek czasu temu i nie mam tu na myśli ich pochodzenia geologicznego.  Jako dziewczęcie-podlotek zakochałam się w tych zielonych wzgórzach i wracałam do nich jak tylko mogłam najczęściej ciałem, duchem, myślami. Pamiętam dni i wieczory nad brzegiem Soliny, kołyszące się leniwie żaglówki. Co niektórzy uważają, że Solina to jeszcze nie Bieszczady i... chyba coś w tym jest.  Niezależnie od pory roku są piękne i dumnie górują nad Soliną.
Wstępnie w majowy długi weekend mięliśmy jechać na zlot Yamahy DragStar do Ustronia, ale po przemyśleniach, analizach stwierdziliśmy, że po pierwsze Ustroń znamy, po drugie jeździć po własnych ścieżkach po raz enty to tak trochę bezsensu, a po trzecie myśl o agrafkach Bieszczadzkich Pętli śniła nam się po nocach. Tak więc decyzja zapadła - w długi, Bożociałowy weekend jedziemy w Bieszczady. 
Planowanie już od stycznia co i jak, i gdzie, i po co, i w ogóle. Trasy, mapy, postoje, co zobaczyć - wszystko spisywane skrzętnie na skrawkach papieru, by potem móc to scalić to w jeden dokument. Planowaliśmy dosłownie wszędzie - online, przy ognisku, w domu, w drodze do sklepu, w pracy, we śnie, w toalecie nawet. Więc to musiało się udać!
Z początkiem kwietnia już tak bardzo pozytywnie nastawieni zaczynamy szukać noclegu. I tutaj pojawia się ZONK. Noclegi na długie weekendy w Bieszczadach rezerwuje się już w grudniu-styczniu. A mnie się zachciało w kwietniu! Na setkę obdzwonionych, zamailowanych noclegów od chatek po apartamenty dostawałam odpowiedzi "w tych dniach mamy już komplet, zapraszamy w innym terminie". A weekend coraz bliżej. Już zrezygnowaliśmy w "głębokich" Bieszczad i szukaliśmy w kurortach. I wtedy napisałam do dwóch ośrodków w Polańczyku. Jeden mi odpisał, że ma wolny pokój w.... suterenie z łazienką na I piętrze - po prostu uroczo. Ale chwilę za tym mailem dostałam innego - wolne miejsca dla dwóch osób, pokój z łazienką i dostępem do kuchni, pozdrawiam Ela. Nie wytrzymałam i zadzwoniłam, żeby się upewnić czy aby na pewno w tym terminie w Polańczyku są wolne pokoje. Tak, były. Rezerwacja natychmiastowa! 
Apartamenty Ela są w samym centrum Polańczyka, o ile Polańczyk ma centrum. Ela jak się okazało jest niesamowicie energiczną, szaloną i spontaniczną osobą dodającą Ci dobrego nastroju, siły i energii. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych, a motocyklistów kocha jak swoją rodzinę. Sama do niedawna miała BMW Bond z 1997 R1200C. Prowadzi przytulny pensjonat ze sklepem na dole. 

Foto: Ela
Zauroczył mnie ten mały pokoik na poddaszu, z pasiastą tapetą o fakturze deski i kilkoma uroczymi drobiazgami tworzącymi klimat tego miejsca. Do tego w pełni wyposażona kuchnia, gdzie o poranku można było zaparzyć kawę, zrobić śniadanie i móc planować dzienną trasę, a wieczorem wychylić drinka z miętą. I najważniejsze! Nasza Gwiazda dostała swój własny garaż z widokiem na góry. Polecam tą miejscówkę wszystkim, ale głównie motocyklistom, bo nikt ich tak dobrze nie przyjmie jak Ela, nikt ich tak nie zrozumie jak Ela i nikt ich tak nie ugości.
Tak musiało być bo do Eli zaprowadziła nas tęcza :) A jak nas gdzieś prowadzi tęcza znaczy to jest to, tam jest przyjaźń, tam jest życzliwość. W naszym podsumowaniu okazało się, że /chociaż nie bardzo chcieliśmy ten Polańczyk/ to było to najlepsze miejsce wypadowe w każdym kierunku w jaki wyjeżdżaliśmy i do tego w świetnej cenie. Ale o wyjazdach, przejazdach, Połoninach, przystaniach, skansenach, winklach, agrafkach, ukąszeniach, knajpach, zaporach, rzeczkach i powrotach w następnych artykułach.
Zatem najważniejsze jest - plan, nocleg i.... urlop! 
Najgorsze było odliczanie i sprawdzanie pogody, a że ona się wszelkim portalom sprawdza jak przepowiednie dworcowej cyganki więc nie martwiliśmy się o to jak będzie. I było wspaniale.
Zapraszam do następnych postów:
- Bieszczadzkie Boże Ciało 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz