Rozważania o chromach


To, że motocykl słychać z daleka to zasługa wydechów. Ale kiedy efekt dopplera zostaje zdiagnozowane /co, gdzie, skąd/ do głosu dochodzą oczy. Motocykl oprócz tego, że ma być go słychać to ma być też go widać. I to nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Głównie ze względów estetycznych :) Skoro my już tak ładnie odziani to też ładnie odziana ma być Gwiazdeczka.
Po głębokiej analizie, obserwacjach posezonowych, internetowym grzebaniu doszliśmy do wniosku, że trzeba to i owo odświeżyć, bo tu i ówdzie rysy, jakaś rdza, odpryski. No faktycznie drobiazgi, które powinny błyszczeć, były mocno sfatygowane. I bardzo się gryzły z nowymi manetkami, spacerówkami i moimi podestami, że o wydechach nie wspomnę. Dyskusja "co robimy?". Już wiemy - oddajemy do chromowania! Ale gdzie? Wujek inerenet znów się okazał pomocny. Pogrzebaliśmy na grupie Yamahy, zadali kilka pytań /http://yamaha-dragstar.pl/ i w drodze wewnętrznego konkursu oraz sprawdzenia ZA i PRZECIW oczom naszym ukazał się wykonawca. Najpierw demontaż. Potem wszystkie śrubeczki, cząstki, rączki, duperelki nadgryzione zębem czasu w pudełeczku poleciały do Nakła nad Notecią do chromowania /mamy .

Czekamy...
W międzyczasie snuliśmy historie o nowych chromach, sakwach, frędzelkach, siodle do przetestowania, trasach.... a chromy wciąż nie przychodziły... Dłużyło się czekanie. Prawie wszystko już gotowe do serwisu mechaniki a nijak go zrobić bo Gwiazdeczka rozbebeszona. A czekanie rodzi kolejne pomysły :) Ale o nich później.
Wciąż czekamy...
...
...
"Puk, puk, dzień dobry ja mam przesyłkę dla Pani" - nieco zachrypły głos kuriera oznajmił mi, że duperelki wróciły z chromo-kuracji. Po uroczystym odpakowaniu, rozfoliowaniu niesamowity blask rozniósł się po pokoju. No czułam się niczym Jack Sparrow nad skrzynią umarlaka. No po prostu boskie uczucie. Oczka się zaświeciły. Każda jedna część błyszczała się, świeciła,  mieniła srebrnością. Pięknie wszystko popakowane i żadnych linii papilarnych! Aż żal było dotykać i paprać łapami te lustereczka. Powiem Wam warto było odnowić to i owo. Wszystko się przecudnie błyszczy, żadnych odprysków, rys, otarć. Teraz  montaż, serwis, kilka jeszcze niespodzianek i w drogę!
Montaż trwał aż do momentu druzgocącego zmysły telefonu - pompa hamulcowa strzelona. Jakby pominąć brzydkie wyrazy zamilkliśmy na moment. Pompa wędrowała po różnych warsztatach z prośbą o ratunek. Niestety na elektrokardiogramie naszej pompy pojawiła się po ostatnim piku ciągła kreska i nieznośnie brzmiące w głowie piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii....... Operacja się udała, ale pacjent zmarł. I zaczęło się pilne i nagłe szukanie nowej pompy hamulcowej. Cholernie trudna sprawa w XXI wieku kupić pompę hamulcową do Yamahy Dragstar 1100. No ale po kilku dniach inwestycja poczyniona i czekamy na dostawę. A to wszystko tak bardzo, BARDZO przedłuża czas odpalenia motocykla. Dobrze chociaż, że psia pogoda za oknem to się za bardzo nie żałuje.
Dla porównania: 
 Pompa nowa już jest. Starą troszkę jeszcze reanimowaliśmy - zobaczymy co będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz