Rozważania kulinarne rok później

Rok temu z związku z zimową nudą zgrzeszyliśmy artykułem o pokarmach spożywanych w czasie naszych eskapad. Niektórzy się ślinili, inni skorzystali z naszych wskazówek, a jeszcze inni narzekali, że mają zalizany monitor. No czasem trzeba coś zjeść, czasem odwiedzić ciekawe miejsca, a czasem monitor przeczyścić. Dla tych co dalej uważają, że żyjemy powietrzem i jazdą motocyklem informujemy, że doceniamy dobrą kuchnię i zatrzymujemy się na małeeee.... no dobra ciut większe conieco :)
Prawda jest taka, że tych mniejszych i większych conieco bywało znacznie więcej i częściej, ale... albo nie wypadało... albo zapomniałam aparatu.... albo Kierownik rzucał takie spojrzenia na moje przymiarki do apetycznej foci, że wolałam schować szybciutko aparacik, żeby przypadkiem nie oberwać makaronem po uszach. I to wycedzane przez zęby "uspokój się". No jak tu prowadzić pełną dokumentację z podróży bez tych cudownie rozpływających się w ustach przysmaków... no ja się pytam jak?
Jednak udało mi się coś tam popstrykać z bioderka i chętnie zapodaję Wam apetyczne focie prosta z naszych podróży.

Jako, że 2017 obfitował w podróże po Czechach i Słowacji to w naszym menu było dużo wina i sera. U ans sprawdzam knajpki, restauracje, bary głownie po pierogach, no nie wiem czemu nie umiem się im oprzeć, tak Czechy po smażonym serze, temu tez się nie umiem oprzeć. Najgorzej jak się trafi w karcie jedno i drugie i trzeba wybrać... Oj jak ten osiłek ze żłobami się czuję. No ale wiecie moneta... orzeł czy reszka i... zamawiam.... uwaga werble.... rybę :)
Jako, że człowiek bez jedzenia wytrzyma znacznie dłużej niż bez picia zaczynamy prezentacje od napojów ;)
Smacznego :)
Kochani wspomnienie smaków 2017 spowodowało właśnie ślinotok i jak nic sama zaraz wyliżę własny monitor. Udam się zatem na śniadanie, które sama muszę sobie sklecić.
ps. nie mogę się doczekać sezonu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz