Rozważania o łóżkowe

Adrenaliny... Endorfiny... Serotoniny i inne iny atakują moje JA w momencie kiedy dosiadamy motocykl i pierwsze podmuchy wiatru wywlekają kosmyki moich niesfornych blond włosów spod kasku. Przelatujące po prawicy i lewicy obrazy miast, wsi, pól, łąk powodują uśmiech na twarzy - jest pięknie, bosko, wspaniale i chcesz jechać, jechać, jechać! No i jedziesz, ale...
I jak w każdej pięknej opowieści pojawia się złowrogie "ale", które  z reguły nic dobrego nie oznacza, a sieje strach, grozę i ciarki na plecach.

Czymże jest moje dzisiejsze "ale", które ma popsuć mityczną opowieść? Skoro już powiedziało się "mityczną" do mitologii czas się odnieść. Morfeusz... uosobienie marzeń sennych, syn boga snu.

Może nawet nie wiesz, że przebywa razem z nami, kojąc nasze ciała i umysły. Oczywiście nie robi tego w wielkim pośpiechu, ale delikatnie, powolutku i spokojnie stara się wciągnąć nas do łózka /świntuch/ i oddać sennym marzeniom /jeszcze większy świntuch/. No nie mam nic przeciwko przyłożeniu głowy do poduszki i po jej powąchaniu odpłynąć, usnąć, zgrać z nią oko, pooglądać powieki itd., ale jakoś nie bardzo mi się uśmiecha trepanacja powiek w czasie jazy motocyklem. Jazda każdym pojazdem staje się w pewnym momencie nużąca i monotonna ba nawet nudna, a senność przychodzi w oka mgnieniu. O ile w puszce /nie będąc kierowcą/ mogę się jakoś zwinąć w kłębuszek i oddać marzeniom sennym nieszczególnie przejmując się jazdą, tak na motocyklu jako Plecaczek nie ma takiej opcji!
 

Jeżeli uwielbiasz spać w czasie jazdy motocykl nie jest dla Ciebie!
 
Kiedy już znudzi Ci się oglądanie krajobrazów, podglądanie podwórek i zachwycanie się perspektywą, a mijane drzewa doprowadzają Cię do szału pozostaje Ci odśpiewanie wszystkich znanych piosenek od przedszkola do Opola. Jak nie masz interkomu masz tą satysfakcję, że słyszysz się tylko Ty i do tego jeszcze uważasz się za co najmniej Pavarottiego. Następny etap następuje kiedy piosenki przechodzą w wierszyki, wierszyki w paciorki. Potem następuje etap rozmów w toku ze swoim drugim ja, przeplatane dywagacjami serce-rozum. I niby jest fajnie gdyby nie to, że to drugie ja idzie wcześniej spać niż ty...
Jak sobie radzę z atakującym mnie Morfeuszem? Skubany cały czas siedzi gdzieś blisko i przygrywa melodyjki z kołysanek nuconych przez mamusię w okresie kołyskowym. A to z prawej, a to z lewej strony mruczy zachęcająco podkładając obłoczki pod głowę coraz cięższą od kasku i myśli. Wtedy prędziutko otwieram przyłbicę żeby pęd owiał mnie z każdej strony aż do bólu zębów. Takie tam małe orzeźwienie :) Pomaga. Niestety należę do kobiet ciepłolubnych i kask szybciutko zamykam co powoduje, że za chwil kilka pojawia się  to gadzina z poduszką i lutnią pana odgrywając "...aaa kotki dwa...".

Dobrze jest się zatrzymać. Może machnąć kawę /na mnie niestety nie działa kawa/, energetyk /na mnie działają rozweselająco/. Kilka przysiadów pomaga. Jakiś truchcik :)

Pamiętać należy, że najważniejszy w naszej pasji jest rozsądek.

Jeśli czujesz się zmęczony będąc kierowcą czy plecaczkiem odpocznij, prześpij się w przydrożnym hotelu, pod chmurką, ale nie szarżuj, to z reguły źle się kończy.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz