Mały komin


Post ciut zaległy, bo się tak nagromadziło otwarć sezonów, zlotów, wypadów, że o takim małym kominie na moment się zapomniało. Ale tylko na moment. Z racji wielu obowiązków nie udało się wygospodarować wolnego weekendu więc zostało nam kilka godzin w sobotnie dopołudnie, żeby trochę odreagować trudy tygodnia :)
Na szczęście mieszkamy w granicznym mieście Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego więc szybki wyskok poza granice GOPu był jak najbardziej słuszny. Postanowiliśmy zrobić mały nalot na rezydencję przyjaciółki Asi /to ta dzięki której mamy cudowną blaszkę maskującą na tylne oparcie, blaszkę możecie podziwiać tutaj/. Wiec zasadnym było ją odwiedzić, podziękować i pokazać jak się jej CADowska dłubanina prezentuje. A że przy okazji liczyliśmy w duchu na kawę w ogrodzie to już zupełnie inna sprawa i z CADem nie miała wiele wspólnego.  
Kawałek S1 /nie znoszę tych szybkich tras, na których muszę się skupić nie na rozważaniach tylko co mnie zaraz minie, jak mocno potrzepie i jak bardzo zasmrodzi/. No ale nie da się tylko trzycyfrówkami jeździć i czasem mus jechać ekspresówką czy nawet autostradą. Przyznam - wtedy komfortu jazdy nie czuję. Ale było minęło jesteśmy u progu Asiowej przystani. I nie mylił nas instynkt - kawa z widokiem przez stodołę była, a Asia potrafi wyczarować coś z niczego więc i kawałek ciasteczka się znalazł.
 
Tak sobie siedząc i podziwiając widoki za wrotami stodoły /już żałuję,  że niedługo stodoły nie będzie/ dyskutowaliśmy o zamkach a ściślej o ruinach zamków. Bo przecież Jura słynie ze swoich ruin Orlich Gniazd. Dyskusja zmierzała do wzajemnego udowodnienia sobie lub obalenia mitu o odnawianiu ruin w stylu Bobolic - czyli na ruinach dobudowujemy wieżyczki i robimy zameczki. Ja jestem zwolennikiem utrzymywania ruin w stanie ruin, a nie tworzenia bajkowych arcydzieł. Szlak Orlich Gniazd słynie z wystających ponad lasy kłów ruin i to one właśnie nadają charakteru jurajskim ostańcom. Właściwie nie tyczy się to tylko jurajskich zamków, ale wszystkich które widziałam, które mają swoją historię ukrytą pod gruzami. I te gruzy należałoby pielęgnować. 
Po kawusi pojechaliśmy wąskimi wiejskimi drogami do Siewierza właśnie na Zamek Biskupi - jeden z Orlich Gniazd. I jakże mi się miło zrobiło, kiedy spotkany na zamku pan oznajmił, że odnawiają zamek, a właściwie konserwują jego pozostałości. Ma zostać jaki jest, bez tych koślawych wieżyczek. 


Zostawiając za sobą siewierskie ruiny bocznymi drogami kierowaliśmy się w stronę Pilicy, a potem Ogrodzieńca. Drogi wąskie, przez pola i lasy, ale urokliwie wijące się. Zamek w Ogrodzieńcu minęliśmy tylko, bo po pierwsze znamy go jak własną kieszeń, po drugie masa ludzi ciągnąca w jego stronę, po trzecie pęd pchał nas do Rodziców na małe pogaduchy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz