Nasza pierwsza trasa około 250km. A moja
pierwsza najpierwsza, taka dziewicza. Postanowiliśmy odwiedzić miejsca dla nas
ważne i znaczące. Zaczęliśmy rano, żeby uniknąć po drodze przestoju w procesjach
BożoCiałowych i w miarę wcześnie dostać się do pierwszego celu – Klasztoru w
Czernej, potem kawa w Nakle i nocleg w Olsztynie.
>>> GPX trasy <<< |
Kufry zapakowane, ja
zapakowana w te wszystkie ciuszki, głowa w kasku /dziwne uczucie mieć uszy
ściśnięte plastikiem, ale da się przyzwyczaić/ o kasku będzie później.
Siadamy, wrrrr i jazda...
Od dziecka nie znosiłam
wesołych miasteczek, karuzel, kolejek, roller costerów – tych najbardziej.
Żadne bujanie prawo-lewo, góra-dół, nie i już. Jest mi od tego źle, niedobrze,
jestem spięta i czuję się ogólnie nie komfortowo. Nie żebym przyrównywała motocykl do wesołego miasteczka, ale jednak występuje tu pewne bujanie w płaszczyźnie
prawo-lewo. Uprzednio przeszkolona jak mam się zachowywać, oczytana wieloma
artykułami starałam się zapanować nad własnym ciałem i poddać się Kierownikowi.
Pierwsze zakręty przetrwałam z zamkniętymi oczami, sztywna jak patyk,
przyklejona do pleców Kierownika. PO trzeciem zakręcie oczy otworzyłam, w przeciwieństwie do roller-costera gdzie oczu nie otworzyłam do samego końca trasy. Wyczytałam, że Kierownik i Plecaczek mają być
jednością więc się tego trzymałam. Walka z własnym ciałem jest – ilekroć
wchodzimy w zakręt w lewo ciało odruchowo chce ratować się ciągnąc w prawo i
odwrotnie.
Jeżeli w szkole rzucałeś
kamieniami na fizykę, jej prawa są Ci obce albo usilnie chcesz im się
przeciwstawić nie siadaj na motocykl. Z takim Plecaczkiem szlif gwarantowany już na
pierwszym zakręcie.
Czerna – Klasztor
To nasze miejsce kultowe, które towarzyszy nam w szczególnych zwrotach
w życiu. Tak było i tym razem...
Do Czernej dojechaliśmy drogą 79 z Mysłowic przez Jaworzno – Chrzanów – Trzebinię – Krzeszowice. Droga spokojna, łagodna, droga bez większych uszkodzeń (!). Pod Klasztor podjechaliśmy około 12.30, uczestnicząc w ostatniej stacji Procesji Bożego Ciała.
Do Czernej dojechaliśmy drogą 79 z Mysłowic przez Jaworzno – Chrzanów – Trzebinię – Krzeszowice. Droga spokojna, łagodna, droga bez większych uszkodzeń (!). Pod Klasztor podjechaliśmy około 12.30, uczestnicząc w ostatniej stacji Procesji Bożego Ciała.
Klasztor w Czernej został
ufundowany dla zakonu Karmelitów Bosych w 1629 roku przez hrabinę Agnieszkę
Firlejowską z Tęczyńskich, wojewodzinę krakowską. Budowę rozpoczęto 1629, a już
w roku 1633 zamieszkali tu pierwsi pustelnicy. Od tamtego roku klasztor i
kościół rozbudowywał się osiągając dzisiejszą świetność – więcej.
Kierownik + Czerna Klasztor od strony Drogi Krzyżowej |
Czerna Klasztor od strony Drogi Krzyżowej |
Nakło
Z Czernej do Nakła droga
wiodła nas wzdłuż rzeki Racławki aż do Jerzmanowic. Stąd drogą krajową 94
dotarliśmy do Olkusza, a potem przez Wolbrom, Smoleń, Pilicę do Irządz skąd już
między polami powiodła nas do wielkiej kępy drzew – do naszych Przyjaciół
Marzeny i Kehrt’a.
Pałac w Nakle /datowany na lata 1770 – 1780/
jest niesamowity i ma cudowną historię. Mieszkają tu wspaniali ludzie, z
którymi można przysłowiowe konie kraść. W tym miejscu się można zatracić na
amen ;) Czekało na nas ciasto z truskawkami, gorąca kawa z mlekiem i dobre
słowo :) Szkoda, że tym razem nie mogliśmy zabawić tu dłużej, ograć Kehrt’a w
podkowy, posiedzieć przy kominku, ale przecież całe życie przed nami. i
niejedna partyjka w podkowy :)
Kiedy kawa i ciasteczko się
już ułożyły wygodnie, a my wygodnie zajęliśmy swoje miejsca kierownicze i
plecaczkowe kontynuowaliśmy naszą pierwszą eskapadę w stronę Olsztyna. Drogą 46 przez
Lelów, Bystrzanowice, Ponik wprost w objęcia zamku.
Polecam zapoznać się z historią Zamku.
Selfie z Zamkiem |
Chyliło się już ku
zachodowi, kość ogonowa nieco się nadwyrężyła /nieprzyzwyczajona do
długotrwałego siedzenia w bezruchu/ - czas na odpoczynek. Yamaszka odstawiona
pod wiatę, a my spacerkiem na Olsztyński Rynek i dalej ku ruinom zamku.Jeden z piękniejszych zamków na Szlaku Orlich Gniazd. Olsztyn pamiętam jako małe miasteczko na jurajskim szlaku, szare, smutne wciśnięte między skały. Jakież teraz zaskoczenie! Piękny rynek zachęcający do przesiadywania, historyczna droga na zamek, fontanna, ciekawe rzeźby linoskoczków - no po prostu bajeczka :) Aż się nie chciało wracać, a skoro nie chciało się wracać to można posiedzieć przy Jurajskim i napawać się sielanką olsztyńską :)
Do domu
Powrót do domu umiliły nam Janowskie serpentynki, a potem niestety S1. Mimo wszystko wolę boczne drogi, może bardziej kiepskie, może spokojniejsze, ale zdecydowanie mniej ruchliwe i niesamowicie widokowe. A przecież o to chodzi - o relaks.Autostrady, drogi szybkiego ruchu, expresówki - mnie osobiście usypiają.
Wiewiór w trasie :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz